Skip to content

Granice mojej szafy

  • w świecie emocji
  • iść własną drogą

📅 17.04.2022

Chodzi to za mną od dłuższego czasu. Ilekroć wydaje mi się, że zgubiłam za sobą ten ogon, nagle staje ze mną twarzą w twarz. Więc niech już będzie, skoro dziś wróciło ze zdwojoną siłą, to oznacza, że czekanie nie ma sensu. Temat należy oswoić podczas tej pełni.

Zwykło się mówić, że wszystko ma swoje granice... Skoro wszystko, to analogicznie WSZYSCY też powinni je mieć. Tak na logikę... Ale życie, wychowanie, role społeczne, pewnego rodzaju narodowa kultura, często z logiką się rozmijają. I nagle okazuje się, że świat można podzielić na tych, którzy swoje granice mają i tych, którym te granice ktoś z zewnątrz narzucił. Nie rzadko osobnik z grupy pierwszej (ten mający) jest też tym, który uzurpuje sobie prawo do decydowania o granicach innych ludzi.

Nie trzeba daleko szukać, nie trzeba posiłkować się tym, co obecnie dzieje się na świecie. Jestem zwolenniczką "własnego ogródka" i zmian globalnych, mających bardzo lokalne, wręcz osobiste źródło. Zapytam wprost. Masz swoje granice? A jeśli je masz, to potrafisz je komunikować? Nie walczyć o nie, bo do walki prędzej czy później niemal każdy, przyparty do muru, stanie. Nie chodzi o bicie się o coś, co każdej z nas jest należne. Co jest składową każdego człowieka - własne granice. Sporo z nas ma ten problem. Ja też go mam. Przez wiele lat, nie byłam nawet świadoma własnych granic, co dopiero gotowa je komunikować. Ale czas, choć według mnie nie leczy ran, ma cudowną właściwość - niesie ze sobą bagaż doświadczeń różnorakich. Ubrany jest w setki szans na naukę, na wyciąganie wniosków, na poznawanie, rozgraniczanie, odkrywanie, odkłamywanie, zmienianie. Ubrany jest w mądrość życiową. Ale nie taką, która dostępna jest tylko dla wybranych, lecz tę namacalną, odpowiednią dla każdego, w którego życiu owy czas gości.

Kiedyś życie było dla mnie proste. Czarny - biały... Łatwizna. Coś jest takie albo takie, dobre lub złe. A później odkryłam jeszcze jeden kolor - WŁASNY. I wiem już, że każda z nas ma swój WŁASNY, obok tego czarnego i białego. Obok setek innych kolorów i odcieni. Każda z nas ma w sobie dary, które otrzymuje od czasu. Swój bagaż doświadczeń, swoje wartości i priorytety, swoje rany i miejsca święte. Co dla jednej jest sufitem, dla drugiej może być podłogą. Moje "NIE" jest moim, Twoim być nie musi. Twoje "NIE" może być dla mnie totalnie niezrozumiałym, ale jest Twoje i nic mi do tego.

Oczywiście, że zdarza mi się dotykać granic innych ludzi, czasem i przekraczać. Ale mam w sobie już refleksję, że każda z nas ma prawo czuć świat według własnej skali. Każda z nas ma prawo działać według własnego planu lub nie-planu. Każda z nas ma swoje intencje i za nimi podąża.

Ta potrzeba wytłumaczenia się światu z każdego kroku, decyzji, najmniejszej myśli i intencji... Zupełnie bez sensu. Ale wiem to dopiero dziś, dopiero teraz, dopiero w tej chwili. A jeszcze godzinę temu, przysięgam, że szalałam z bezradności, by wytłumaczyć, by pokazać moją wersję, by udowodnić, by sprawić, że to, co moje stanie się w pełni zrozumiane przez innych. Zupełnie bez sensu.

Od zawsze bałam się opinii innych, cudzych interpretacji powodów moich działań. Ale przecież to, co widzimy, to tylko obraz przetwarzany przez nasze oczy, na podstawie NASZYCH doświadczeń. I to właśnie te doświadczenia, zasoby, nasz charakter, warunkują finalny odbiór tego na co patrzymy. Lustrem obserwowanej rzeczywistości jesteśmy my same. Moja opinia o Twoich powodach, intencjach, poczynaniach niewiele mówi o Tobie, za to wszystko o mnie samej.

To jak inni odbierają mnie i moje gesty, jak je interpretują i jakie intencje w moim imieniu im nadają świadczy o nich, nie o mnie. Patrzymy na świat, na ludzi, na to co nas otacza, przez własne okulary, których soczewki utkane są z naszych wyobrażeń o świecie, z naszych przeżyć, doświadczeń, naszych myśli. Absolutnie wszystko przepuszczamy przez filtr własnego jestestwa i to nasze jestestwo okleja etykietami elementy rzeczywistości. I ilu ludzi na świecie, tyle różnych etykiet.

Wiesz co było dla mnie kluczowym? Zrozumieć, że mam prawo mieć własne granice oraz nadać w swojej głowie te prawo i Tobie. Gdy już się to stało, nadszedł czas, by subtelnie ale dobitnie komunikować ludziom, że ich potrzeby czy pragnienia są ich, a ja mogę mieć własne. Że mój kalendarz mieści w sobie moje ważne punkt na mapie życia, i że z nimi wszystko jest zupełnie w porządku, nawet gdy nie są tożsame z cudzymi punktami. Może być dla Ciebie ważna cotygodniowa herbata u praciotki, ale dla mnie nie musi taką być. Mam prawo żyć w zwolnionym tempie, jakby wskazówki mojego zegarka przesuwał ślimak. Twoje mogą pędzić jak szalone, jeśli tylko tego chcesz, tego pragniesz, tego potrzebujesz, na to się zgadzasz.

Wierzę, że każda z nas, każdy człowiek przychodzi na świat po to, by jego dusza doświadczyła konkretnych stanów emocjonalnych, konkretnych sytuacji, które ją wzbogacają. Mimo, że często nie pojmuję na pierwszy rzut oka po co doświadczam, zwłaszcza tego co trudne, to w ogólnym rozrachunku, nagle, wszystkie puzzle doświadczeń układają się we mnie, w stosownym dla siebie czasie. Ten proces znacznie przyspieszył gdy nauczyłam się komunikować granice, nie walczyć o nie. Mówić o tym czego pragnę, czego chcę, co dla mnie ważne, a czego nie potrzebuję zupełnie tak, jakbym recytowała z pamięci przepis na naleśniki. Z pewnością swego ale i z naturalnością. Mówić o sprawach tak ważnych w najzwyklejszy sposób.

Nie negować siebie. Jeśli moje serce mówi nie, to choćby tysiące opinii było na tak, dziś pójdę już za sercem. Bo NIE, oznacza dokładnie NIE, ni mniej ni więcej. Moje TAK oznacza, że TAK, nawet wtedy, gdy rozum poddaje je w wątpliwość. Czasem, w różnych sytuacjach życiowych zalewa mnie poczucie, że wszystko, czego potrzebuję do odkrywania szczęścia, jest we mnie. A największa trudność polega na tym, by się do tego dogrzebać i wziąć w objęcia, nawet wbrew opinii postronnych obserwatorów mojego życia.

Ale to nie jest tak, że raz wykonany akt zakomunikowania granic wystarczy do końca życia. Zmieniam się, zmienia się świat w którym żyję. Doświadczam, odkrywam, mylę się, poznaję nowe - mam prawo modyfikować własne granice, tak jak mam prawo ulepszać mój przepis na naleśniki. Reagować na to, co mi służy i na to, co już poza mną, zbyteczne, niepotrzebne. Stale odnajduję w relacjach, w które wchodzę tych, wymagających ode mnie jasnej, precyzyjnej ale spokojnej komunikacji. Zupełnie jakby Wszechświat poddawał mnie treningowi tej umiejętności. Jedynym czego robić nie mogę, to modyfikować granic innych ludzi. Mogą żyć po swojemu. A ja po swojemu. Dwa światy, które nie muszą być poukładane tak samo.

Bo każda dusza przyszła na świat w konkretnym celu, każda w swoim własnym.

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful