Skip to content

Jak być kobietą glamour?

  • w codzienności
  • kobiecy punkt widzenia
  • macierzyństwo

📅 22.06.2021

Dziś będzie o byciu glamour, o fashion i fancy życiu. Jakby to powiedzieć... no kwintesencja mojej szafy!

Było tak. Pewnego pochmurnego poranka zawitała w me progi moja serdeczna koleżanka. Mogłabym napisać — moja serdeczna towarzyszka matczynej (nie)doli, ale przecież miało być fancy, glamour i takie tam. To był poniedziałek... Po ciężkim weekendzie i równie ciężkiej nocy, z lokatorem na gapę w łóżku. Znamy się nie od dziś, więc pozwoliłam sobie na luksus bycia w wersji sauté, gdy otwierałam drzwi mego domostwa przed miłym gościem. Jak szybko otworzyłam drzwi, tak szybko zapragnęłam je zamknąć. Za późno, nie zdążyłam. Za to ona, nie zważając na moje wewnętrzne rozterki z całą pewnością wypisane na twarzy (poker face to raczej nie moje drugie imię), weszła do przedpokoju... W sumie to nie! Nie tak to wyglądało... Ona jakby niesiona na skrzydłach czarodziejskiego pyłu (o! teraz dobrze), niczym rusałka ze świeżością poranka, uniosła się nad progiem i niczym powabna peonia wprowadziła do mojej szafy aromat kobiety spełnionej, kobiety wyspanej, kobiety glamour. Serio, tak właśnie było! Cwaniara, bo dzieci ma starsze od mojego syna, to teraz może szpanować, jak dobrze w nocy śpi... No niech jej będzie.

Gadka-szmatka, a właściwie żywo prowadzona konwersacja przy filiżance aromatycznej kawy... irlandzkiej (Czujesz powiew luksusu? Nie jakiejś zwykłej kawy, tylko irlandzkiej, w dodatku z ekspresu ciśnieniowego!). Czas, jak to zwykle przy miłej rozmowie, szybko płynął. Moja serdeczna Peonia w kaszmirowym sweterku (kaszmir to jej znak rozpoznawczy, zakochała się w nim i romans ten kwitnie po dziś dzień), z gracją wstała oznajmiając, że już czas na nią. Zmierza ku swemu domostwu, by przygotować rodzinie... cannelloni nadziewane czymś tam, w wykwintnym sosie beszamelowym... Zagotowałam się. Ja na pełnym nieogarze (sauté), myślę, jak bardzo nie mam siły, by ugotować choćby zwykłą pomidorówkę, a kaszmirowa Peonia wyjeżdża mi tu z kuchnią... w sumie to nawet nie wiem jaką?! Włoska, śródziemnomorska?! No nieważne jaką, niepolską i niezwyczajną!

Szybko okazało się, że te całe peoniowe cannelloni to zwykły makaron w formie dużych rurek, do którego można nawciskać, co się tylko chce. A ten beszamel, choć brzmi światowo, to sos z mleka, tłuszczu, mąki i garści przypraw. I tak sobie zaczęłam dumać... Jaka ta moja Peonia to sprytna kobieta jest! Mężowi przez telefon powie, że czeka na niego z nadziewanym cannelloni w beszamelu, a on pełen uznania wróci i będzie rozpływał się nad wykwintną i wymyślną kuchnią żony. W rzeczywistości będzie jadł... ot zwykły makaron z czymś tam, polany mlekiem z tłuszczem, mąką i garścią przypraw. Ale jak to brzmi!! Cannelloni!! Sama jak na skrzydłach wracałabym z pracy, by zatonąć ustami w tak wykwintnie brzmiącym daniu.

Skoro Peonia może być glamour, to ja też! Dziś postanowiłam, że na obiad zrobię lasagne végétales à la crème de mascarpone. Motyla noga, zwykłe czyszczenie lodówki z całotygodniowych zapasów także może być wykwintne! A mąż jaki zadowolony! Syn coś o daniu jak z restauracji wspomniał... No bajka! Taka ze mnie kobieta glamour. Pękałam z dumy... Warto podzielić się wieścią, jaka jestem światowa, jak dobrze gotuję, no perfekcyjna pani domu! Więc piszę do mojej face-koleżanki (face — bo poznałyśmy się na forum matkowym), że dziś w pewnym domu (no dobra, mieszkaniu) w zachodniej części Wrocławia szykuje się prawdziwa obiadowa uczta — vege lasagne pod puchem z mascarpone, pełnym ziół i przypraw. Face-koleżanka nie w ciemię bita... pisze, że ona dziś na kolację robi "szatą brią" (kanapki z serem brie)... Sprytna lisica, wyczuła mnie! No to jest już nas trzy! Kaszmirowa Peonia, ja i... jakby tu ją nazwać... już wiem, i sprytna Surfinia! Posiadłyśmy sekretną wiedzę jak stać się kobietą glamour i prowadzić fancy życie, nie zapominając o byciu fashion!

Kaszmirowa Peonia często uczy mnie wyrażania myśli zwyczajnych w niezwyczajny sposób. Weźmy taki bałagan. Gdy go mam, zwykle mówię, że muszę ogarnąć chatę, posprzątać bajzel, uporządkować sajgon. A Peonia? Ona nie ma bajzlu, bałaganu, sajgonu. Przez jej dom czasem z podmuchem wiatru lub z lekkim ruchem powietrza po podłodze suną... róże pustyni! Peonia to nawet kurz potrafi ubrać w luksus! Jak dobrze, że ją mam! I pomyśleć, że tyle piękna płynącego z jej ust mogłoby mnie ominąć!

No dobra, śmieszki-heheszki, a życie płynie. Bo widzisz, ja tu o tej zwyczajności chciałam trochę podumać. O tym, do czego człowiek tak się przyzwyczaja i wydaje mu się, że rutyna to zawsze tylko nuda, że inni to mają, inni to potrafią, a jakbym mieszkała w Hiszpanii to...; oj ale gdyby płynęła we mnie norweska krew z dzikością lasu niemal wpisaną w kod genetyczny to...; gdybym była tak zorganizowana jak sprytna Surfinia; gdybym potrafiła tak o siebie zadbać jak kaszmirowa Peonia... Mogłabym tak snuć w głowie niekończące się wymówki.

A czasem wystarczy tylko zrobić rewolucję w słowniku czynnym! W biernym też warto, wszak nasze myśli tworzą przestrzeń, w której żyjemy! Jakie to proste! I jakie genialne zarazem!

Chcesz być kobietą glamour?! Zacznij czytać! Poszerzaj zakres słów, wdychaj w płuca egzotyczne nazwy nieegzotycznych elementów swojej rzeczywistości! Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz!

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful