Skip to content

Nieogar w mojej szafie

  • w codzienności
  • w świecie emocji
  • iść własną drogą

📅 14.09.2021

Pogoda ostatnio bardzo letnia, wakacyjna. Wiatr rozwiewający włosy, słońce muskające z czułością skórę... Ale nie dajmy się zwieść... Jesień puka już do niejednych drzwi, a wakacje (przynajmniej dla mnie) przeszły w zapomnienie.

Odnoszę wrażenie, że minęły wieki od ostatniego postu, ostatniej spokojnej kawy, od worka z motywem liści, od poukładanego rytmu dnia. Życie pokazuje mi właśnie co znaczy mieć wypełnioną po brzegi każdą godzinę doby. Ale zacznijmy od początku...

Byłam dobrze zorganizowaną, poukładaną, perfekcyjną, pracującą mamą. Byłam... do czasu gdy do pracy po urlopie wychowawczym wróciłam. To chyba tak jak z powiedzeniem, że byłam perfekcyjną matką do momentu, aż urodziło mi się dziecko... No, muszę przyznać, że coś w tym jest.

Pierwszy tydzień września rozpoczął się dla mnie z przytupem. Wszystko nowe... Nowa torebka, nowe obowiązki, nowa (choć stara) rola, nowe środowisko, nowe wyzwania... I nieogar w kosmicznej wersji makro! Z poniedziałku teleportowałam się ostatkiem sił do sobotniego poranka. Jedynym o czym marzyłam był hamak, kawa i leśny spokój mojego azylu. Bez konieczności mówienia, planowania, ogarniania, organizowania, nadrabiania, ścigania się z czasem, bycia perfekcyjną, robienia dobrego wrażenia, dbania o jakość i poziom... Ja, kawa i hamak, a dookoła pędzący świat, który nie miałby dla mnie najmniejszego znaczenia.

Poczułam się trochę jak wtedy, gdy urodziłam dziecko i z niemocy ogarnięcia ogromu zmian, płakałam rzewnymi łzami z bezradności. Z tą drobną różnicą, że teraz czuję, iż w każdym momencie w zasięgu ręki mam klamkę od drzwi awaryjnych. Nieogarnianie zagościło w mojej szafie, ale tym razem ze świadomością, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Problem/szczęście w nieszczęściu/szkopuł w tym (w zależności od chwili każda z wymienionych opcji pasuje idealnie lub nie pasuje wcale) drzwi awaryjne powinny być użyte w stanie wyższej konieczności, a nie po to, by uniknąć trudności. W przeciwnym razie moje życie dość szybko zaczęłoby się składać z samych wyjść awaryjnych, a tym samym z ciągłej ucieczki przed tym, co trudne, niewygodne, nowe, niemieszczące się w utartych w mojej szafie definicjach. A przecież nic tak bardzo nie rozwija jak nowe ścieżki, nowe drogi, nieprzetarte szklaki, robienie czegoś inaczej niż do tej pory, zwłaszcza gdy oczekuje się innego, niż wcześniej się otrzymywało, rezultatu. Nie można (a właściwie można, tylko pozbawione jest to logiki) stale robić tego samego, chcąc doświadczyć czegoś nowego.

Jeśli wczesnym rankiem ujrzysz biegnącą kobietę z ogromem tobołków (przecież w pracy wszystko może się przydać), z rozwianym włosem, desperacko poszukująca kluczyków od auta/telefonu/portfela w czeluściach swej przepastnej torebki, z dużym prawdopodobieństwem możesz przypuszczać, że mijasz mnie, we własnej osobie. Lub gdy na parkingu wczesnym popołudniem jakaś kobieta nieco potargana szalonymi tańcami na dywanie, z poplamioną od farb sukienką, teatralnie w pośpiechu wysypuje na płytę parkingu pierdylion kartek, karteluszek, karteczek to też z pewnością będę ja...

Czas na totalny nieogar w mojej szafie. Czuję, że coś ciekawego się w tym galimatiasie narodzi!

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful