Skip to content

Świat iluzji

  • w świecie emocji
  • iść własną drogą

📅 12.09.2022

Ale wiesz, że samo nic się nie robi? Wiesz to, prawda? I to, że drogi na skróty zwykle tylko z pozoru dostarczają tego, czego pragniemy? Wiesz też, że jeśli chcesz coś zmienić, wstać z miejsca, które już Cię uwiera, zacząć realizować to, o czym zawsze marzyłaś, nie wystarczy tylko myśleć życzeniowo?!

Łatwo ulec wizji zmiany życia, która zadziewa się sama. Iluzja XXI wieku. Bardzo groźna, choć pozornie łagodna. Spektakularne zmiany sposobu działania, myślenia, odczuwania, funkcjonowania, które wydarzają się ludziom szybko, z łatwością, zawsze wiążą się tylko z euforią i ogólnym poklaskiem tych, którzy tym zmianom się przyglądają. Wystarczy przeczytać konkretną książkę, trzy razy pomedytować, skończyć jakiś kurs i... TADAM!? Albo lepiej, codziennie rano wizualizować sobie jak ma wyglądać nasze życie. Koniecznie musi być pozbawione tego i tamtego, bez tej i tamtej... Wierzę w potęgę myśli, naprawdę wierzę (i dlatego wyzbyłam się myślenia "czego nie chcę", na rzecz tego "czego chcę"). Lecz jeśli za myślami nie idą działania, jeśli wciąż wkładam na nogi za małe buty z nadzieją, że dziś już będą pasowały, jeśli wciąż robię to samo i oczekuję innego efektu, albo nie robię nic i czekam, aż samo się zrobi... to dramat jak dla mnie wisi w powietrzu.

Przychodzi w życiu taki moment (przeważnie, co nie znaczy, że u każdego, i że na pewno), w którym wąskie, nieznane, ale bardzo kuszące ścieżynki, zaczynają przecinać utarte szlaki. To właśnie tu, w chaszczach i gąszczach rozpoczyna się największa przygoda. Chodzi o to, by być uważną/uważnym, aby je dostrzec... A późnej odważyć się wyjść z utartego schematu i podążyć własną drogą. Chciałoby się rzec, że jak się już zarejestruje ten moment i szansę nowej drogi, to już wszystko jest możliwe i świat stoi otworem... Ale pamiętaj, że świat nie zawsze od razu staje przed nami tym właściwym...

Przez lata wplątywałam się z ludźmi w różne relacje i układy. Wchodziłam do różnych miejsc. Jedne mnie wciągały bez reszty, inne całą swą mocą dawały do zrozumienia, że jestem intruzem, a ja z całą swoją energią przekonywałam siebie i świat, że wcale tak nie jest, że pasuję jak ulał! Każda z tych przygód miała swój konkretny finał. Jedne owocowały w spalone mosty, inne w ramiona czekające na powrót, jeszcze inne w drzwi zamknięte przede mną bezpowrotnie. Każdy stawiany krok niesie za sobą konsekwencje. I nie każde z nich są łatwe do przełknięcia.

Trochę się u mnie w tym dziesięcioleciu pozmieniało. Lata dwudzieste tego wieku są dla mnie przełomowe, choć trwają zaledwie dwa i pół roku. Jedni uważają, że zwariowałam a inni, że mi się poszczęściło. Ja bym zrobiła z tego miks! Miałam szczęście, że zwariowałam. W dodatku wydarzyło się to w odpowiednim dla mnie momencie, w towarzystwie odpowiednich ludzi. Choć z drugiej strony... Czy mogło być inaczej?! Wszak ludzi w życiu wybieram sama, drogę też. Jak mogłoby być inaczej?!

Żeby nie było zbyt cukierkowo musisz wiedzieć, że z nieba mi nie spadło. Lekko nie było (ba, nadal momentami nie jest). Ale warto się konstruktywnie napracować, zapukać do różnych drzwi, sprawdzić wiele opcji. I najważniejsze: nie poddać się zbyt szybko.

Podążanie za sobą daje mi olbrzymią radość, ale momentami potrafi uwierać. Czasem trudno jest mi w rozmowach z niektórymi kobietami. Moje empatyczne współodczuwanie bywa dla mnie torturą. Mogę rozmawiać, wspierać, motywować, mogę wysłuchać i poradzić, gdy o radę jestem proszona, ale decyzja zawsze pozostaje w Jej rękach. I to jest trudne — poczucie, że z szacunku do drogi innej osoby nie powinnam zrobić nic więcej niż wysłuchać, przytulić, pocieszyć, gdy tego potrzebuje i chce. A w wielu skrawkach rozmów widzę część swojego życia. Problemy, które jeszcze nie tak dawno odbierały mi oddech, spędzały sen z powiek, wyciskały z oczu hektolitry łez (co nie znaczy, że teraz jestem wolna od kłopotów i zmartwień, teraz są one po prostu inne). I czasem dopada mnie iluzja łatwości wprowadzania w życie zmian. "Kryśka! Wystarczy, że zmienisz pracę, pójdzie za pasją. Postaw granice w związku." A przecież nic nie dzieje się samo, bez wysiłku, odwagi i zaangażowania. I nie każda w tej chwili te wszystkie trzy elementy ma na wyciągnięcie ręki. I chociaż wiem jak długą, wyboistą, męczącą drogą już szłam, mimo że widzę jak wiele do ułożenia we mnie dziś i jutro, to także ulegam tej iluzji! Więc powtarzam sobie, że droga każdego/każdej z nas jest jego/jej decyzją, gotowością i możliwościami. Ukochuję, tulę, pomagam, gdy mogę i jest to mile widziane. Tylko tyle. Bo tylko tyle należy do mnie. Natomiast ze swoim życiem mogę zrobić, co zechcę. Więc robię!

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful