Skip to content

Wybacz mi

  • o kobiecości, jej mocy i energii
  • kobiecy punkt widzenia

📅 19.01.2021

Te wszystkie znieważenia i zlekceważenia jakie ode mnie zaznałaś - wybacz mi! Te ciężkie torby, siaty, pudła i kartony noszone na siłę, z pominięciem prawidłowego kierunku ruchu i wbrew grawitacji - wybacz mi! Te więdnięcia w fotelu, niedbałe siadanie i poruszanie się, te wszystkie ciebie zaniedbania... wybacz mi. Miednico, moja droga miednico...

Nie jedna z nas winna jest własnej miednicy, własnemu ciału takie przeprosiny... No to może po kolei...

Dziś będzie trochę o ciele. Zwykle to głowa, serce i emocje są w centrum moich zainteresowań. Ale ostatnio coraz bardziej zauważam mistrza drugiego planu - ciało i to, w jaki sposób reaguje ono na codzienność, która mnie otacza.

Kwestie dotyczące miednicy zainteresowały mnie gdy byłam w ciąży, na szkole  rodzenia. I to właśnie po porodzie na dobre rozpoczęła się moja przygoda z własnym ciałem, w tym z miednicą. Osteopatia, fizjoterapia dna miednicy itp. Zaczęłam zauważać jak moje ciało jest spięte, jak mocno odreagowuje to, co dzieje się wokół mnie oraz w mojej głowie. Jak mocno mięśnie, powięzi i te wszystkie skomplikowane struktury budujące mnie samą, pamiętają każdą trudną, emocjonującą historię z całego mojego życia. Moje ciało pamięta nawet to, czego nie pamięta już moja świadomość. Pozostawione samo sobie przez długie lata niewiedzy i nieświadomości swej właścicielki, dźwigało ten zbędny balast.

Temat napięć w ciele, zwłaszcza w obrębie miednicy jest owiany jakąś taką aurą wstydu. Kojarzy się z sytuacjami już krytycznymi i takimi, o których większość z nas nie chce myśleć, co dopiero rozmawiać. A przecież temat dotyczy każdej z nas. Niezależnie czy jest przed, w trakcie, czy po ciąży. Czy rodziła siłami natury, przez cesarskie cięcie, czy nie rodziła wcale. Nasze miednice pamiętają wszystko, są naszym centrum siły i energii, naszym skarbem, choć tak bardzo niedocenianym, zapomnianym. Nie wiem czy wiesz, ale wszelkie napięcia, które kumulują się w miednicy, utrudniają jej prawidłową pracę. A przecież funkcja miednicy nie sprowadza się tylko do noszenia i wydawania na świat dzieci. Jej kondycja i zdrowie w sposób bezpośredni przekłada się na jakość życia kobiety. Miednica to nasze centrum i klucz do wszystkiego - bezpiecznego sportu, aktywności, bliskości. Nigdy wcześniej nie myślałam o niej w ten sposób. Bo kwestie miednicy sprowadzały się w mojej głowie do zagadnień związanych z raczej wstydliwymi dolegliwościami, na ogół wiązanymi z trudnymi porodami - taką miałam świadomość i poziom (nie)wiedzy o moim własnym, kobiecym ciele. A okazuje się, że wcale nie trzeba rodzić, wcale nie trzeba mieć szeregu niepokojących objawów, by zapracować sobie w przyszłości na kłopoty związane z miednicą.

Zaczęłam się tematowi bardziej przyglądać. Nie w ujęciu porodu czy ciąży. Ale właśnie uwzględniając codzienność. Te wszystkie nieprawidłowe nawyki noszenia, podnoszenia, dźwigania, fotelowego siadania, sposobu wstawania, schylania się, niedbałego chodzenia, godzin spędzonych przy monitorze w bezruchu, zrywy do ćwiczeń byle więcej i mocniej (niekoniecznie zdrowo i mądrze). Ten pośpiech, stres i ciągła walka. Zwłaszcza teraz, po tym dziwnym i zdecydowanie nie-normalnym roku, gdzie nerwy, napięcie, lęk czy strach były codziennością. Zaczęłam swoje obserwacje. Jakie było moje zaskoczenie, gdy nauczyłam się rozpoznawać momenty, w których napinają się moje mięśnie miednicy - podczas oglądania serwisu informacyjnego, podczas trudnej rozmowy telefonicznej, w chwilach gdy wiele spraw idzie nie po mojej myśli. Ale nawet wtedy, gdy oglądam emocjonujący film (!), czy kładę się do łóżka, a w głowie budzą się wspomnienia kończącego się dnia. O ile w ciągu dnia często trudno wychwycić momenty napinania się ciała, pozwolić sobie na uważność i obserwację, o tyle można znaleźć sytuacje i okazję do poobserwowania siebie samej w warunkach nieco spokojniejszych, by nauczyć się relaksować, wychodzić z trybu walki, pomagać układowi nerwowemu w resetowaniu się, a w efekcie uwolnić ciało od napięć. O ile głowę potrafię już oczyszczać z tego co blokuje i ciąży, o tyle z ciałem mam spory problem. Może dlatego, że przez bardzo długi czas był to dla mnie temat poboczny. Ale zmieniłam sposób myślenia, więc pora na zmianę nawyków w ciele. Doskonałym treningiem uważności i nauki rozluźnienia ciała, zwłaszcza miednicy okazały się dla mnie... wizyty u stomatologa. Wiem, trochę hardcorowo... ale kto mnie bliżej zna wie, że hardcorowe rozwiązania są częścią mojej codzienności. Wracając do fotela dentystycznego - idealna sytuacja, w której z całą pewnością całe ciało napina się, a miednica zaczyna "dźwigać" balast mieszanki strachu, czasem bólu, niepewności i obaw w odcieniach grozy. Gdy tylko czuję, że moje dłonie się zaciskają, a ciało spina, przykładam więcej uwagi do tego, by rozluźnić mięśnie niż skupiać się na akcji toczącej się w mojej buzi. Jest to bardzo trudne, bo wystarczy, że na chwilkę ucieknę myślami od rozluźniania ciała w ułamek sekundy zastygam w napięciu. Więc cały proces trzeba powtórzyć jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze... Z czasem, zauważyłam, że moment, w którym miednica jest zrelaksowana, zaczął się wydłużać, a ja zaczynam bardziej panować nad własnym ciałem. Gdyby znalazł się ktoś na tyle szalony, by wypróbować metodę na sobie to... ostrzegam - wymaga to mimo wszystko sporej samokontroli - bo w relaksie ciało odpływa, ale akcja "w najwyższych partiach" nadal się toczy. Kolokwialnie mówiąc - za nic w świecie nie zamykaj paszczy!

Ale się zrobiło nieswojo... trochę poradnik małego szaleńca. Obiecuję, że to już prawie koniec. Więc żeby postawić kropkę nad i mówię do Ciebie Kobieto - zrób coś dla siebie - odwiedź osteopatę, fizjoterapeutę uroginekologicznego, rozpocznij naukę rozluźnienia ciała i oczyszczania głowy, z tego co ciągnie w dół. I żyj! Po swojemu, w swoim tempie, tak byś była po prostu szczęśliwa!

Ot taka drobna, noworoczna rada ciotki z szafy!

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful