Skip to content

Podróż w głąb siebie

  • pokochać siebie
  • o kobiecości, jej mocy i energii
  • iść własną drogą

📅 06.02.2022

Znasz to uczucie gdy ktoś proponuje Ci coś, z całych sił próbuje przekonać Cię żebyś czegoś spróbowała, a w głowie jedyne co Ci się kołacze, to wymijające odpowiedzi, powody, dla których to czy tamto miałoby się nie udać? Ja się wtedy spinam. Dosłownie. Mięśnie kurczą się, jakby chciały zmniejszyć swą powierzchnię z nadzieją, że gdy staną się już tak ściśnięte, że aż ledwie widoczne, cała postać rozpłynie się przed oczami rozmówcy, a ten da już spokój. Zdarzyło mi się też być po tej drugiej stronie. Przekonywaczka. Zrób to i to, wystarczy że tamto i siamto. Ale spróbuj, to nic strasznego, no dalej...

Dopiero po czasie przychodzi refleksja... Warunki do realizacji same układają się we mnie dopiero, gdy jestem gotowa. Gdy ułożą się w mojej szafie wszystkie za i przeciw, gdy głowa rozważy każdą opcję, a serce poczuje się na tyle wypełnione bezpieczeństwem, by dać sygnał do działania.

Jasne, że inspiracje, żywe przykłady z otoczenia, słowa zachęty bywają bardzo motywujące, ale... Głębokie zmiany odbywają się we wnętrzu. Bez zgody ze środka, trudno wejść całą sobą w coś i mieć poczucie bycia, prawdziwego doświadczania w budowanej przestrzeni. Podążyć własną drogą i pokochać siebie...

Mam przyjaciółkę. Nie tytułujemy się tak na co dzień, ale co dzień czuję, że ją mam. Widać czasem tytuły nie są takie ważne, a potrzeba zamykania wszystkiego w szczelne i jednoznaczne ramy może być odraczaną. Wróćmy do Niej, do mojej Peoni. Moim (tośmy do Niej wróciły...) konikiem są dekoracje, zwłaszcza te bożonarodzeniowe. Choinka, ręcznie robione ozdoby, szklane bombki-kształtki, tekturowe domki, mostki i strumyczki, gałązki, wianuszki i stroiki. Mnogość barw, wielość form i ogrom domowego ciepła, płynące kaskadami, wypełniające dom wyjątkowym klimatem. Peonia od zawsze (od kiedy Ją znam, a znam jakieś niemal 9 lat) stroniła od tego typu gadżetów mówiąc zwykle, że ma za małe mieszkanie, nie ma warunków, nie ma miejsca, nie ma zdolności by tworzyć sama. Malutka choinka dostosowana do wielkości przestrzeni jaką dysponowała. Zapytasz co ja na to... Oczywiście, że przekonywałam. Ba, nawet oferowałam, że zrobię, przyniosę... Kiedyś nawet zdecydowałyśmy się na wskrzeszanie ducha świąt w Peoniowym domu... Spaliłyśmy niemal wszystkie pieczone ciastka, a te których nie spaliłyśmy z łoskotem poleciały wraz z blachą w swój pierwszy i jedyny lot, sterowany grawitacją, lądując na kafelkach kuchennej podłogi... Po tym wydarzeniu już tylko proponowałam, bez przekonywania. A ciastka piekłam w domu i przynosiłam. Może właśnie dzięki temu nadal utrzymujemy kontakt, a mąż Peonii nie biega za mną z czosnkiem, gdy ich odwiedzam. Wróćmy do dekoracji. Niechęć Peonii rosła z każdym rokiem, zupełnie jakby metrażu w Jej domu ubywało z biegiem lat. Przed ostatnimi świętami orzekła, że ma to w nosie. Pierdzieli, nie robi. Pomyślałam, że zwariowała, ale jednocześnie pierwszy raz nie zachęcałam i nie przekonywałam. Stała się Grinchem w najczystszej postaci. A później zadziała się magia. Peonia odkryła w sobie pasję. Choć może to nie do końca było tak, że stało się to nagle. Od jesieni była w procesie. A może i nawet od wiosny. Pewnie zmiany, w swoim tempie, toczyły się w Niej od dawna, ale dopiero wiosną je zauważyłam. Odważyła się znaleźć w sobie miejsce, przyjrzeć się mu i zagospodarować tym, co od dawna leżało na dnie Jej szafy, zapomniane, przykryte płaszczykiem powodów. Ile wymagało to od Niej siły, energii, mocy. Wiem jak trudnym jest dogrzebać się do samego dna, na którym spoczywają nasze myśli, marzenia i pragnienia, bo także jestem w tej podróży. Mimo przeciwności, mimo powodów, znalazła sposoby. I wiesz co się okazało?! Jej metraż mieszkania potrafi pomieścić ogromną zimową krainkę, składającą się z pierdyliona świecąco-grających elementów! I ten błysk w Jej oczach... Głębokie zmiany rodzą się w naszym wnętrzu, z gotowości dostrzeżenia miejsca i dotarcia do elementów, którymi pragniemy je wypełnić. I oczywiście, że nie chodzi tu o te zimowe krainki, to tylko forma, jeden z miliona dowodów na niezwykle głęboki proces odkrywania siebie, dotarcia do własnych zasobów. To niezwykła czułość i miłość do siebie samej - zrobić wgląd w swoje wnętrze i podążyć za tym, co się w nim znajdzie. To olbrzymia odwaga, niesamowita moc, która od zawsze w Niej była, ale nie od zawsze miała w sobie wystarczająco dużo miejsca, by podążyć tą drogą. Okazało się, że Peonia nie tylko kurz potrafi ubierać w niezwykłe formy. Jak Ona potrafi urządzać przestrzenie?! Z jakim smakiem nadaje zupełnie nowego wyrazu miejscom?! Jak Ona obsługuje wkrętarkę?! Niezwykłym jest widzieć Ją taką, odkrywającą siebie i podążającą za tym, co daje Jej szczęście. Czuję ogromne wzruszenie, bo towarzyszyłyśmy sobie w naprawdę trudnych momentach, a teraz mamy okazję zakosztować towarzyszenia sobie w tych dobrych. Jaka to jest moc!

Jeśli nosisz w sobie mnóstwo powodów - być może potrzebujesz czasu na to, by zrobić w sobie miejsce, zauważyć i podążyć za tym, czego pragniesz. Ale w swoim tempie, na własnych zasadach, w sposób idealny dla Ciebie. Idź każdego dnia choć odrobinkę do przodu. Wierzę, że się spotkamy w tej podróży, na którymś etapie nasze drogi się ze sobą skrzyżują. Może tylko na ułamek sekundy, na jedno mrugnięcie powieki, a może na dłużej? Wierzę w Ciebie, tak jak wierzyłam w Peonię i tak jak we mnie Ktoś uwierzył. A gdy już rozprostujesz swoje skrzydła i poczujesz w nich wiatr, podziel się tą wiarą w pełniejsze i jaśniejsze dziś z drugą kobietą. Wszystkie jesteśmy w drodze, tak jak te, które szły przed nami i te, które będą po nas. Nie jesteśmy samotne w tej podróży, choć bywamy osamotnione, a głębokie zmiany zaczynają się w naszych wnętrzach!

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful