Skip to content

Tęsknota

  • kobiecy punkt widzenia
  • o kobiecości, jej mocy i energii
  • w świecie emocji
  • iść własną drogą

📅 31.01.2021

Dziś będzie o tęsknocie. Każda z nas choć raz jej dośwadczyła. Czasem łączy się z bardzo nieprzyjemnymi uczuciami, innym razem wręcz przeciwnie - przenosi w niemal magiczny świat przepięknych wspomnień.

Moja tęsknota przybierała rozmaite wymiary. Potrafiłam tęsknić za chwilą, której nadal jeszcze doświadczałam. Rodził się wtedy we mnie strach, że nie zdążę się nią nacieszyć, nasycić. A z drugiej strony zamiast skupić się na doświadczaniu, uciekałam w tęsknienie, tracąc to, co tu i teraz. Przez długie lata tak właśnie było z oczekiwaniem na Boże Narodzenie i na zmiany pór roku. Tęskniłam, tworząc w głowie wyidealizowany obraz przedmiotu tęsknoty, utkany z wspomnień, wyobrażeń, ale i oczekiwań. I gdy już następował ten upragniony czas... bańka pryskała. To czego doświadczałam, a właściwie to, przed czego doświadczaniem uciekałam, było dalekie od odrealnionego ale pięknego obrazu "pamięci".

Powoli otwiera się w mojej szafie przestrzeń na doświadczanie niehamowane tęsknotą. Gotowość, by przeżyć coś i pozwolić sytuacji minąć. Nie ciągnąć już za sobą wyobrażeń, wspomnień i oczekiwań. Płynąć, po prostu płynąć. Z oczami szeroko otwartymi nie tylko na to, co minęło, ale i na to, co nowe, co przede mną.

Tęsknota za tym co minęło, za wspomnieniami często wyidealizowanymi, jest bezpieczną ścieżką, po z góry znanym torze. Daje pozorne poczucie bezpieczeństwa. Ale i poczucie braku głębi. Odkryłam to podczas minionych świąt. O tym, że kocham okołoświąteczny czas nie będę nikogo przekonywać. Tak po prostu jest, oczywista oczywistość. Ale od naprawdę długiego czasu święta zabarwione były nutką lekkiego rozczarowania. Było tak... zwyczajnie. A zwyczajność daleka była od moich wspomnień i wyobrażeń idealnego świątecznego czasu. Wróćmy do minionych świąt. Życie tak się ułożyło, że dobrze znane schematy przygotowań odeszły na drugi (bardzo jak się okazało daleki) plan. Zabrakło miejsca, sił, energii na dążenie do odtwarzania wspomnień. Okoliczności dalekie były od tych, które zawsze towarzyszyły mi w przedświątecznej gorączce. I właśnie dopiero wtedy, po wielu długich latach doświadczania w cieniu tęsknoty, Święta Bożego Narodzenia nabrały nowego wymiaru - mojego, na miarę życia tu i teraz mojej własnej rodziny. Przestałam tęsknić za dziecięcym obrazem świąt w domu rodzinnym! To nie znaczy, że pozbyłam się wspomnień. Absolutnie nie! Wspomnienia są we mnie, barwne, pełne zapachów i dźwięków - ale to się już wydarzyło, to już było. Minęło. A tworząc nowe wspomnienia nie umniejszam tym z dzieciństwa. To nie grzech doświadczać czegoś innego. To nie zdrada iść troszkę inną drogą. Żyć i doświadczać po swojemu nie jest oznaką braku szacunku do tradycji, zwyczajów z rodzinnego domu. To oznaka stania się dorosłą, panią swego losu, panią swego domu. To oznaka dojrzałości i umiejętności czerpania z własnych korzeni, będąc otwartą na potrzeby swojej rodziny. To oznaka odwagi w kroczeniu przez życie. Powolutku, malutkimi krokami uwalniam wspomnienia z kajdan oczekiwań na przyszłość.

Okazuje się, że doświadczanie nowego wcale nie jest takie straszne! Ba, nawet sprawia dużo radości. Brak konkretnych oczekiwań będących niemal kalką przeszłości, uwalnia od nieuniknionej porażki z prób idealizowania życia, dostosowywania swojej codzienności do wyimaginowanych standardów hiper-delux. Ciężko dążyć do czegoś, co nie istnieje. Pięknie kroczyć przez życie z otwartością na nieznane, być gotowym na to, by życie zaskakiwało, przestać kontrolować, zdjąć klapki z oczu i móc się rozejrzeć.

Doświadczać!

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful