Skip to content

Żegnaj

  • kobiecy punkt widzenia
  • w świecie emocji
  • iść własną drogą

📅 21.12.2020

Och roku, drogi roku. Ileś mi krwi napsuł i ileś naprawił. Ile drzwi zamknąłeś i jeszcze więcej otworzyłeś. Ile starych znajomości zakopałeś i ilu nowych byłeś świadkiem...

Żaden rok, z pozostałych trzydziestu trzech, nie był dla mnie takim utrapieniem, ale i błogosławieństwem zarazem. Jestem wdzięczna za każdą sekundę, nawet tę najtrudniejszą i najmroczniejszą. Bo z mroku wyłoniła się jasność. Bo gdy ciemna noc ogarnęłam moje życie, miałam czas, by przygotować się na wschód słońca.

Cały mijający rok był przeplatanką przebudzeń i uśpień. Wypływania na szerokie wody, dryfowania, tonięcia w lęku, by za chwilę znów wypłynąć na powierzchnię wody z nową siłą. Dziś czuję, że ten rok właśnie się we mnie dopełnia. Właśnie wpadłam w szpony tego, przed czym uciekałam od momentu, gdy świat zalała pandemia strachu. Dopadło mnie, a mimo to jestem. Wciągnęło pod taflę wody, a mimo to nie utonęłam. Nie przez przypadek dopadło mnie teraz. Tuż przed Wigilią, pod kołderką ulotnego aromatu świerkowych gałązek.

Miałam okazję zmierzyć się ze sobą samą. Dostałam niepowtarzalną szansę, by zweryfikować podjęte kroki, życiowe decyzje. Szansę, by przekonać się, co znaczy żyć. Nie tylko wyobrażać sobie życie, nie tylko czekać aż żyć będę, nie planować życia, ale żyć. Kiedyś wydawało mi się, że stanę się szczęśliwa gdy... Warunków mogłabym wymieniać bez liku. Dziś już nie widzę w tym sensu. Jedynym warunkiem do tego bym była szczęśliwa, jest stan, w którym na to szczęście sobie samej pozwolę. Po prostu.

Ale, ale... Odwieczne "ale"... Nie jest tak łatwo, jakby mogło się wydawać. Ilekroć odkrywam tę moją prawdę absolutną, że szczęście jest we mnie samej, tylekroć z szafy wyłażą stare warunki bycia szczęśliwą. Czasem ledwie zauważalne, a czasem tak napompowane, że przysłaniają mi cały świat. Wściekam się wtedy, płaczę, swoim dawnym zwyczajem biorę pustą taczkę i latam zarobiona po budowie pomnika co-mi-się-w-życiu-nie-udało. I musi minąć chwila, bym się opamiętała. Ale nie biczuję się już za to. Latami budowałam w głowie ten schemat myślenia — nie zniknie jednego roku, choćby nie wiem jak przełomowy był to rok. Wow! Wreszcie do mnie dotarło! Nie ma rozwiązań instant w duchowej drodze. Po prostu nie ma. Są instant plasterki, przykrywające to co niewygodne. Ale kamuflaż to nie rozwiązanie. Kamuflaż to... kamuflaż. Nic więcej.

Co Ci dał w prezencie 2020 rok? Bo mi dał wiarę, że wszystko czego potrzebuję, by być szczęśliwą mam w sobie. Dał mi okazję, bym realizowała swoje pasje. Dał mi szansę na zdrowe i sprawne ciało. Przypomniał, czym jest szacunek do jedzenia, do dóbr materialnych, które mam. Nauczył wdzięczności!!! Otworzył oczy, bym widziała więcej i szerzej. Na nowo pozwolił delektować się zapachem zielonego ogórka i smakiem gotowanych ziemniaków! Otworzył przede mną możliwości, których do tej pory nie byłam świadoma. Postawił przede mną nowych ludzi. Pokazał, że wszystko, co oczywiste nie zawsze oczywistym jest. Dał lekcję, że nie wszystkie raz nadane prawa będę moimi na zawsze. Obudził we mnie czujność, solidarność, waleczność. I codziennie uczy mnie pokory... Dzień w dzień bez ustanku. A! I jeszcze jedno! Nauczył mnie poskramiać lęk! Spośród wszystkich darów wdzięczność i poskramianie lęku najbardziej ci się udały drogi dwatysiące-dwudziesty roku. A teraz powolutku kończ swoje rządy. Pora na troszkę spokojniejszy czas, by to, co na nowo odkryte, miało przestrzeń do ugruntowania się!

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful