Skip to content

Jak radzić sobie z opiniami innych na nasz temat?

  • w świecie emocji
  • pokochać siebie

📅 14.06.2022

Od zawsze czułam w sobie powinność dbania o emocje innych. Ciągłe zabieganie o cudzy dobrostan. To ciągłe gryzienie się w język w obawie, że ktoś coś źle przyjmie, inaczej zinterpretuje, na opak zrozumie. Ciągłe wyrzuty sumienia — czy nie za szorstko, nie za dużo, nie zbyt intymnie, nie za mało delikatnie, zbyt dobitnie? Czy moje gesty, mimika twarzy, zamaszystość ruchów były dostosowane do rozmówcy? Czy nie zmąciłam moimi słowami spokoju drugiej osoby?! I tak w kółko, dzień świra na całego. Mój własny, prywatny, rozgrywający się codziennie dzień świra.

Wiesz, ile energii życiowej na tym traciłam?! Zupełnie jakbym opływała w luksusie jej nadmiaru. Jakby zdrowia i nerwów było we mnie więcej niż pomieścić może ciało. Szastałam nimi na prawo i lewo, bo przecież komuś bardziej było potrzeba, o kogoś bardziej należało zadbać, komuś więcej należało dać. I ten ciągły strach, gonitwa myśli i analiza. Wieczna, niekończąca się analiza!

Ale tak obiektywnie... wiesz, że absolutnie każde słowo można zrozumieć inaczej niż intencja wypowiadającej je osoby? Wiesz, że każda z nas mieści w sobie własne znaczenia słów i gestów — nawet tych najbardziej podstawowych? Wiem, że tym o czym za chwilę napiszę, Ameryki nie odkryję, ale było to przełomowym doświadczeniem w moim życiu... Interpretujemy rzeczywistość przez pryzmat samych siebie, swoich doświadczeń, uczuć, schematów postępowania, ścieżek utartych w mózgu w ciągu całego naszego życia. Nasza przeszłość i teraźniejszość połączone ze środowiskiem społecznym i rodzinnym, w którym wychowywałyśmy się i żyjemy, mają wpływ na to jak odbieramy słowa i gesty, oraz w jaki sposób na nie reagujemy. Ludzie mają tendencję do owijania cudzych słów i gestów w papierek własnych doświadczeń, często skrywanych bardzo głęboko, wypieranych czy zapomnianych.

Czy mogę być odpowiedzialna za ten bagaż, z jakim ktoś idzie przez życie i przez pryzmat którego odbiera moje słowa? No czy jest to możliwe? Gdybym była wszechmocną boginią ludzkich serc... być może posiadałabym taką zdolność. Ale jestem człowiekiem, z konkretnym bagażem własnych doświadczeń. Klasyfikuję świat według własnych kategorii. Często nawet nie przychodzi mi do głowy, że z pozoru proste i niewinne słowa mogą w kimś budzić ból. Bo nie znam zawartości cudzego bagażu. Bo nie posiadam w sobie intencji zadawania tego bólu. A jedyne, na co mam wpływ, to właśnie moja osobista intencja. Z nią mogę wchodzić w relację, zmieniać, modyfikować, dbać o jej jakość. Z cudzym bagażem doświadczeń mogę zrobić przeogromne nic.

Od zawsze szukałam sposobu na to, jak radzić sobie z cudzymi opiniami na swój temat. Chciałabym, by ludzie myśleli o mnie dobrze. Ale skąd we mnie przekonanie, że ludzie w ogóle mają potrzebę o mnie myśleć?! Miewam w ciągu dnia takie przebłyski doświadczeń z przeszłości. Zwykle tych, o których wolałabym nie pamiętać. Czuję się wtedy bardzo nieswojo, zalewa mnie wstyd. Nie wierzę... ale głupotę zrobiłam, jak mogłam?! Ano mogłam, bo jestem w drodze i w tej drodze zdobywam wiedzę o tym co głupotą jest a co nie jest. Czy koleżanka z dawnych szkolnych lat, która przyłapała mnie na robieniu jakiejś głupoty, roztrząsa to teraz? Po tylu latach myśli sobie: ta Agata to jednak zła była, zrobiła TO, nakryłam ją na TYM. Jak ona w ogóle może spojrzeć sobie w twarz?! I nie mówię tu o sprawach wielkich, o czynieniu ludziom zła z premedytacją i intencją. Nie mówię o celowym ranieniu czy niszczeniu drugiego człowieka. Mówię o moich porażkach, moich potknięciach, mających wpływ na mnie, tylko na mnie. Czy ona teraz staje przed lustrem i toczy w łazienkowej przestrzeni dyskusje z własnym odbiciem o tym, co głupiego zrobiłam dwadzieścia lat temu? Myślę, że już o tym nie pamięta, żyje własnym życiem utkanym z równie dziecinnych jak moje porażek i błędów, przeplatanych pasmem powodzeń, doświadczeń, wartościowych zdarzeń. Powiedzmy to sobie szczerze, nie jestem na tyle ważną osobistością by ktoś, z kim splotły się moje ścieżki dawno temu, rozmyślał o mnie. A nawet jeśli duma i roztrząsa to przez własny pryzmat. Więc czemu sobie dowalam tym wstydem, roztrząsając przeszłość, jakbym szukała igły w stogu siana?

Ile ludzi tyle opinii. Fakt stary jak świat. Wszystko to, co nas otacza i wszyscy napotkani na drodze, mogą w każdym budzić różne skojarzenia, uczucia i emocje. Ktoś może mnie nie lubić lub lubić. Mogę kogoś drażnić sposobem bycia. Kogoś może wkurzać moja potrzeba uporządkowanego świata. Ktoś inny może mi zarzucić brak spontaniczności i bycie nudną. Dla kogoś moje słowa mogą być zwykłym nawijaniem makaronu na uszy, przy równoczesnym czerpaniu z nich przez kogoś innego. Można mnie lubić i nie lubić. Być mną znudzonym i zainteresowanym. Można przypisywać mi dobre i złe zamiary. Można. Ilu ludzi tyle odczuć. Ale najważniejszym odkryciem dla mnie jest fakt, że żadna z tych opinii mnie nie konstytuuje. Są zwierciadłem osób wydających opinię. Zbudowane molekuła po molekule z ich doświadczeń, przekonań, zranień, zabliźnień, miejsc ukochanych i zaniedbanych.

Odbiór słów czy gestów drugiej osoby jest interpretacją, wypływającą z nas samych. Sposobem odbioru sytuacji zastanej, która konstytuuje nas, bo jest częścią naszego własnego obrazu świata, który nosimy w sercu. Interpretacja odbiorcy nie musi być tożsama z zamysłem nadawcy! Między Twoją oceną a moją intencją nie musi być znaku równości. Każda z nich wypływa z zupełnie innego źródła i to ono ją zasila.

Nie jestem odpowiedzialna za emocje i interpretacje rzeczywistości drugiej osoby. Nie jesteś odpowiedzialna za emocje i interpretacje drugiej osoby. Jedynymi emocjami, nad którymi masz władzę, są Twoje własne. Masz kontrolę nad własną intencją, nie cudzym sposobem odczytywania zdarzeń. Sposób, w jaki reagujemy na innych, mówi wszystko o nas samych. To historia o nas, nie o innych. Pora przestać przejmować się opiniami innych na nasz temat.

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful